Koszyk
Produkt dodany do koszyka Produkt zaktualizowany Produkt usunięty z koszyka Brak produktu na magazynie Podaj prawidłową ilość

Brak produktów w koszyku.

Rodzicielski gamechanger cz. 1 – czy w wychowaniu potrzebne są cele?

Reading Time: 11 minutes

Artykuł powstał na podstawie transkrypcji 8 odcinka podcastu Pozytywna Dyscyplina – więcej frajdy w rodzinie. Jeśli wolisz go posłuchać kliknij TUTAJ.

Czym jest rodzicielski gamechanger? To jest coś, co totalnie zmienia zasady gry i zasady funkcjonowania. Przewraca do góry cały system funkcjonowania w rodzicielstwie (w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu) i pomaga nam na zupełnie innym poziomie spojrzeć na swoje dziecko, swoją drogę i rolę rodzicielską. 

Dla mnie istnieją cztery główne gamechangery rodzicielskie. Pierwszym z nich jest rozumienie celu w wychowaniu. Jak my to rozumiemy w Pozytywnej Dyscyplinie? Właśnie tym się teraz zajmiemy: jak stawiać sobie cele, żeby one były w pełni szacunku do Ciebie, do dziecka, do wymogów sytuacji, jak je realizować?

Opowiem Ci też o tym, jak dzieci mogą się uczyć i rozwijać po to, żeby realizować te cele, które są też dla nich ważne. To jest na razie niejasne, ale naprawdę to jest coś, co zupełnie zmienia sposób myślenia o wychowywaniu dziecka. Zwykle jest tak, jak jeszcze nie mamy pojęcia o żadnych pozytywnych sposobach wychowywania, że zadajesz sobie takie pytanie: co mogę zrobić, żeby dziecko robiło to, co mu każę? Co mogę zrobić, żeby się zachowało w słuszny sposób? Jak mogę je zmusić do tego, czy do tamtego?

W Pozytywnej Dyscyplinie uważamy, że to nie są założenia i to nie są pytania, które będą konstruktywnie działać. Pytaniami, które powinniśmy sobie zadawać, jest zastanowienie się, co zrobić, żeby dziecko chciało zachowywać się konstruktywnie? Co zrobić, żeby dziecko chciało działać na swoją korzyść, z szacunkiem do innych i funkcjonować tak, jak należy? Jak mamy zbudować w dziecku wewnętrzną potrzebę do działania w sposób konstruktywny w tym środowisku, w którym funkcjonują?

Czego one potrzebują, żeby tak się stało? Czego moje dziecko nie wie, skoro zachowuje się tak, a nie inaczej? I jak mogę mu dostarczyć tę wiedzę i umiejętności? No dobrze, troszeczkę przeskoczyłam temat. Przejdźmy najpierw do tego celu. 

Jak budujemy cele w Pozytywnej Dyscyplinie? Opiszę Ci to na konkretach. Jeśli przyjdziesz na warsztaty Pozytywnej Dyscypliny do jednego z edukatorów w całej Polsce albo czytasz którąś z książek Pozytywnej Dyscypliny, to na pierwszych stronach, albo w pierwszych minutach warsztatu przejdziesz takie ćwiczenie, w którym edukator zapyta: „Jakie wyzwania wychowawcze w tym momencie Was najbardziej bolą?” i zaczynamy się nad tym zastanawiać. 

To jest pierwsza część tego ćwiczenia. Możemy powiedzieć wprost: nie sprząta, nie słucha, krzyczy, histeryzuje, awanturuje się, kłamie, kradnie i co tam jeszcze dzieci robią. Myślę, że taki przekrój od dwulatka po prostu do siedemnastolatka. Możemy mnóstwo wymieniać takich przykładów.

Na potrzeby tego ćwiczenia ważne jest, żeby zejść na poziom konkretnych zachowań. Wyobraź sobie, że do Waszego domu wjeżdża kamera i to są te zachowania, których chcielibyście mieć w magiczny sposób mniej albo chciał(a)byś mieć w magiczny sposób więcej. Najlepiej zrób to od razu. Wypisz sobie na kartce konkretne wyzwania wychowawcze, które Cię obecnie dotykają. 

Lista życiowych kompetencji – rodzicielski gamechanger cz. 1

Drugą częścią ćwiczenia jest to, czego Ty właściwie chcesz dla swojego dziecka. Tutaj robisz stop-klatkę i zmieniasz perspektywę czasową. Już nie jesteś „tu i teraz” tylko przenosisz się w czasie do przyszłości. Wyobraź sobie, że Twoje dziecko jest młodym dorosłym, ma np. 19-20 lat. Jest młodym człowiekiem, a Ty patrzysz na nie w takim momencie chwały rodzicielskiej, czyli w takim momencie, kiedy czujesz: „Wow, ale z niego wyrósł super facet!” albo „Ale z niej wyrosła super dziewczyna, jak świetnie ogarnia swoje życie!”.

Spójrz na to swoje dziecko w przyszłości i pomyśl sobie, jakie ono posiada umiejętności życiowe, żeby prowadzić szczęśliwe, spełnione życie? Jakim jest człowiekiem? Jakie kompetencje życiowe w nim możesz zauważyć albo chcesz zauważać? 

Podpowiem Ci, co to może być, np. empatia, komunikatywność, szacunek do siebie, do innych, do wymogów sytuacji, czyli ta umiejętność odnajdywania się w różnych sytuacjach. Co tam jeszcze? Poczucie humoru jest bardzo ważną życiową umiejętnością. Przecież dystans do siebie, ale też taki wewnętrzny system wartości, którymi się kierujemy w życiu i za nim podążamy. Asertywność i umiejętność dogadywania się z innymi. Może towarzyskość w jakimś aspekcie, w jakiś sposób umiejętność stawiania sobie celów, wytrwałość w ich realizowaniu? To wszystko jest listą życiowych kompetencji. Wypisz sobie na kartce konkretne umiejętności, które chcesz, żeby Twoje dziecko posiadało i wykorzystywało w życiu.

Masz przed sobą te dwie listy: listę codziennych wyzwań i listę życiowych kompetencji. Jakie widzisz relacje między tymi listami? Co Ci się kojarzy, jak patrzysz na te dwie kolumny obok siebie? 

Wielu rodziców mówi, że absolutnie nie da się pogodzić tych dwóch list. Bo na przykład Twój syn jest nieobowiązkowy a Ty chcesz, żeby był obowiązkowy. Jak to w ogóle pogodzić? A czy jeśli są rzeczy, na których mu zależy, czy ta obowiązkowość może jednak się pojawia? Tylko po prostu nie wtedy, kiedy Ty byś chciał/a. 

Albo asertywność – stawiać granice już potrafi już dwulatek. Trochę brakuje tutaj szacunku, żeby nazwać to asertywnością, ale na pewno doskonale znasz te okrzyki: „Nie zrobię tego! Nie będę sprzątać klocków!”. Jak zrobić, żeby dziecko mające te kompetencje już od drugiego roku życia używało ich wtedy, kiedy trzeba i można, a nie wtedy, kiedy nie można i nie warto? Bo przecież trzeba zjeść śniadanie, obiad, kolację, ubrać się, iść do przedszkola… Jak to zrobić? 

Przydałyby się jakieś narzędzia. Nie interesuje nas to, żeby się awanturować i krzyczeć na dziecko. Bo czy w ten sposób jesteśmy w stanie rozwinąć u niego życiowe kompetencje? Czy dzieci są w stanie rozwinąć szacunek do innych wtedy, kiedy my się odnosimy do nich bez szacunku? Oczywiście, że nie! 

Zastanów się, w jakie narzędzia wychowawcze wyposażyła cię kultura? Wcześniej mówiłam o krzyczeniu. To niech będzie pierwsze na liście. Możemy wrzeszczeć i w końcu uzyskasz to co chcesz ze strachu, np. Twoje dziecko z płaczem pozbiera te rozrzucone klocki. 

Na tej liście możemy również umieścić proszenie, powtarzanie kilkadziesiąt razy tego samego polecenia. Oczywiście możesz prosić swoje dziecko sto razy o wyrzucenie śmieci i może wyrzuci, a może nie wyrzuci. Jak proszenie nie działa, to często przechodzimy do szantażu albo przekupstwa. 

Te narzędzia, w które wyposażyła nas kultura tradycyjna, czasem działają, a czasem nie. To co zrobić, żeby to było powtarzalne? Jak możemy zastąpić te narzędzia, żeby czuć się w porządku w stosunku do swojego dziecka i do siebie?

W Pozytywnej Dyscyplinie mamy dziesiątki różnych narzędzi, którymi możemy zastąpić listę tych mniej fajnych. Proszenie może zostać pod warunkiem, że będziemy wiedzieć, jak poprosić, żeby to było bardziej skuteczne albo chociaż skuteczne w sposób przewidywalny. W Pozytywnej Dyscyplinie też nie ma takiego narzędzia, które będzie działać zawsze. Ale nawet kiedy nie uzyskujesz w danym momencie tego, że dziecko natychmiast robi to, czego od niego oczekujesz, to i tak poprzez naśladowanie Twoje dziecko uczy się życiowych kompetencji. 

Pierwsza rzecz, która przychodzi do głowy, to, że przez naśladowanie oczywiście. Dzieci nas naśladują. I tutaj zastanówmy się, patrząc na listę życiowych kompetencji – czy my zawsze, bez wyjątku, prezentujemy listę życiowych kompetencji? A może czasem prezentujemy niektóre zachowania z listy wyzwań wychowawczych, które dziecko też może naśladować? Interesujące, prawda? Wszyscy ludzie uczą się przez naśladowanie. Często powtarzam: nie martw się, że dzieci Cię nie słuchają. Martw się, że Cię obserwują. 

Uczymy się również w drugi sposób – przez doświadczanie, czyli przez robienie różnych rzeczy. Nie nauczysz się piec ciasta, jak nie spróbujesz. Oczywiście, przepis na to ciasto jest bardzo ważny i dlatego w Pozytywnej Dyscyplinie mamy te „przepisy”, czyli narzędzia Pozytywnej Dyscypliny. 

Skoro dzieci uczą się przez doświadczenie, naśladowanie, to teraz zobaczmy, jak to robią narzędzia Pozytywnej Dyscypliny. Weźmy jedną dowolną kartę z talii Kart Narzędzi Pozytywnej Dyscypliny, np. pytania pełne ciekawości. W skrócie mówimy o tym pytania-polecenia. 

Runda pierwsza

Wyobraź sobie, że jesteś dzieckiem (bo tak właśnie uczymy się na szkoleniach z PD – wchodzimy w rolę dziecka i to Ty na własnej skórze masz sprawdzić, co jest lepszym sposobem zachowania, co gorszym) i wyobraź sobie, że jestem Twoim rodzicem i słyszysz: „Wyrzuć śmieci! Rozpakuj zmywarkę! Ile razy mam ci powtarzać – wyrzuć śmieci?” 

Zastanów się, co się myślisz, czujesz i decydujesz? W tych trzech pytaniach pokazuje się ta głębia Pozytywnej Dyscypliny. Nas przede wszystkim interesuje, co dziecko myśli, co ono czuje. „Jak ty możesz się tak do mnie odzywać?!” – tak może pomyśleć np. nastolatek. Co może czuć? Bunt? Złość? Poczucie bezsilności? Bo „oni mi każą!”. A co decyduje? Decyduje to jest to, co robimy – może się zdecydować, zbuntować i powiedzieć „O, nie, nie będę tego robić!” albo może to zrealizować. Ale jeśli to zrealizuje, to co będzie myślało o sobie?

Dzieci dopiero zbierają doświadczenia, które potem budują ich tożsamość i osobowość. Więc można się zastanowić – kim ono się staje, kiedy realizuje serię moich próśb? Jakich uczy się życiowych kompetencji? Skoro chcę, żeby dziecko wykształciło na koniec życiowe kompetencje, to jeśli ono wykonuje serię próśb, to może uczy się to posłuszeństwa? Masz to na swojej liście? Ja nie miałam. Bo czy uczy się w ten sposób współpracy? To jest mocno naciągane. Współpraca w wykonywaniu poleceń… Sam to oceń. Czego ono się jeszcze uczy na własny temat? Że jest robotem i nie wie samo co ma robić, więc jest głupie? Że musi się zbuntować, żeby wygrać siebie, pokazać kim jest i zadecydować o tej sytuacji? 

Runda druga

Może to będzie jeszcze wszystko bardziej widoczne, jak zrobimy sobie drugą rundę. Wyobraź sobie dalej, że jesteś dzieckiem i gdzieś tam w głowie zastanawiasz się, co myślisz, czujesz i decydujesz jak słyszysz taką serię komunikatów: „Jaki masz plan na odrobienie pracy domowej?”, „Co możesz zrobić, żeby dogadać się z bratem?”, „Na co się umawialiśmy w sprawie porządku na stole i zmywarki?”. 

Co dziecko myśli, czuje i decyduje w takiej sytuacji? Czy zachęca je to bardziej do wykonywania, do prezentowania wyzwań czy do uczenia się jakichś życiowych kompetencji? Na warsztatach uczestnicy odpowiadają, że dziecko może myśleć „Jestem kompetentny”, „Wiem, co trzeba zrobić”, „Wiem, na co się umówiliśmy. Mieliśmy plan, ja w nim brałem udział”.

Co na własnej skórze czułaś/eś w tym ćwiczeniu? Oczywiście nie będzie tak, że dziecko zawsze wykona prośbę. Ale nawet jeśli się zbuntuje w sytuacji, kiedy mu powiem, jaki mieliśmy plan dotyczący zmywarki, to czy wykształci przy okazji jakieś życiowe kompetencje? Może to jest cenna dla nas informacja? Aha, był plan, dziecko się zgodziło. 

Opowiadałam kiedyś o Zuzi (mojej córce), która nie chciała rozpakować zmywarki. Był plan, a ona tego nie zrobiła. To też jest jakaś informacja. Coś się dzieje innego, czego nie widzimy. W Pozytywnej Dyscyplinie mówimy, że wyzwania wychowawcze, które prezentuje dziecko, nie pojawiają się z powietrza. Trudne zachowanie może być rozwiązaniem innego problemu, którego w danej chwili dziecko nie może inaczej rozwiązać. 

Czyli jeśli dziecko pokłóciło się z koleżanką w szkole, a teraz mówi, że nie rozpakuje zmywarki, to może ono nam nie powiedziało o czymś innym? My tego nie wiemy. To zachowanie może być rozwiązaniem problemu, którego my nie widzimy. Jak mamy jasną, klarowną sytuację, kiedy mamy ustalenia, dobrą relację z dzieckiem i dziecko wtedy nagle zachowuje się źle, to jest dla nas informacja, że jest coś innego, czego nie widzimy. 

Ciekawe, prawda? Dla mnie to jest takie empatyczne, takie ludzkie. Przecież dorośli tak funkcjonują. Czemu traktujemy dzieci inaczej? Czemu dzieci mają być tymi, które zawsze wykonują polecenia i nie zwracamy uwagi na ich emocje? Może właśnie ten moment zatrzymania się, kiedy nasze dziecko zachowuje się źle, robi coś głupiego jest potrzebny? Moment spojrzenia na nie i po prostu zapytania: „Hej, co się dzieje? Czego ja tu nie widzę?”.

Możemy to powiedzieć na głos, nawet jak na początku brzmi dziwnie. A możemy po prostu przyjrzeć się, usiąść obok i pogłaskać. I wtedy może dowiesz się, co się dzieje w głowie Twojego dziecka. 

Jak to narzędzie pytania-polecenia ma się do tych dwóch list? Do Twoich celów wychowawczych? Na pewno jesteśmy dużo bliżej tych celów, czyli kształtowania u dzieci życiowych kompetencji. Kiedy zadajemy im pytania, włączamy ich mózg w rozwiązywanie problemu, nawet takiego małego, jak przypomnienie sobie, jaki był plan dotyczący tego czy tamtego, albo jak może rozwiązać pracę domową. Co może zrobić, jeśli nie rozumie jakiegoś zadania? 

Jeśli pracujemy z dzieckiem pytaniami, to ono w całości się w to angażuje i jego odpowiedzi będą wolniejsze, Bo to nie są odpowiedzi, które płyną z mózgu gadziego (o mózgu przeczytasz w kolejnym artykule z tej serii), tylko odpowiedzi płyną z kory nowej, która jest odrobinę wolniejsza. To nie jest wystrzał z karabinu. Tak/nie,  zrobię/nie zrobię. Możesz mieć poczucie, że dziecko się ociąga. To jest trudne. Dobrze jest wziąć głęboki oddech i policzyć sobie w głowie do pięciu. Nie musisz powtarzać.

To jest w ogóle bardzo interesujące, jak strasznie dużo powtarzamy, jak strasznie dużo gadamy i gderamy, zamiast dać dzieciom czas na to, żeby zareagowały. Zrób sobie taki eksperyment, zwolnij trochę, daj czas na odpowiedź. A jeśli masz poczucie, że tej odpowiedzi brak, to nie powtarzaj identycznie i na ślepo tego samego polecenia, tylko zmień coś, np. podejdź do dziecka, dotknij go, spójrz mu w oczy i wtedy powtórz pytanie. Bo często krzyczymy przez całe mieszkanie po kilkanaście razy, a potem już jesteśmy na końcu tak nakręceni, że nam para z uszu bucha i już  jest pozamiatane. Jak się wściekam, to już właściwie koniec jakiejkolwiek Pozytywnej Dyscypliny, ale też możliwości uzyskania dobrej odpowiedzi od strony ze strony dziecka.

To wszystko ma związek z mózgiem – dlaczego tak się dzieje? Opowiem Ci o tym w kolejnym artykule o gamechangerach.

To jak to jest z tymi celami? Dlaczego są jednym z fundamentów? Bo jeśli nie wiemy, do czego dążymy, to łatwo codziennymi sukcesami, przysłonić długofalowy, ważny rezultat. A długofalowym, ważnym rezultatem jest budowanie życiowych kompetencji. 

Jeśli w tym momencie nie umiem znaleźć narzędzia, jak mogę wygrać sytuację z dzieckiem, (nie chodzi o to, żeby wygrać z dzieckiem, czyli np. zmusić dziecko do rozpakowania zmywarki, tylko wygrać sytuację, wygrać dziecko), mogę w tej sytuacji tak zbudować relację, zbudować współpracę z dzieckiem, żeby ono samo chciało i czuło, że to jest odpowiednia rzecz do zrobienia. Wedy wygrywamy i relację, i dziecko, które buduje życiowe kompetencje. Dziecko, które ma poczucie pewności i sprawczości, że to ono zadecydowało. To jest właśnie to, co chcemy. My chcemy, żeby to dziecko zadecydowało, że to jest właściwy moment na rozpakowywanie zmywarki.

Możesz mieć przyczepioną na lodówce listę życiowych kompetencji, a obok na przykład listę narzędzi rodzicielskich (aż 52 narzędzia Pozytywnej Dyscypliny znajdziesz w naszych Kartach). Wybierz sobie kilka narzędzi, które chcesz stosować tu i teraz, a inne dodawaj stopniowo, żeby na początku nie przerazić się liczbą nowych technik. 

W momencie, kiedy czujesz, że z Twoich uszu się już dymi, to jest to moment, żeby zrobić sobie pozytywną przerwę. Pozytywna przerwa to właśnie takie narzędzie wychowawcze, ten oddech. Kiedy pomyślisz sobie: „Dobra, w tym momencie nie jestem w stanie rozwiązać tej sytuacji konstruktywnie. Jedyne co uzyskam to po prostu walka na śmierć i życie. I ktoś wygra, ktoś przegra, będą ofiary”. 

Jak mamy większe zasoby, jesteśmy wyspani i mamy takie myślenie: „Naprawdę zależy mi na tym, żeby mieć świetną relację z moim dzieckiem za 10 lat”, to łatwiej jest odpuścić tu i teraz i pomyśleć, że tych bitew o te zmywarki, tych okazji do tego, żeby to jeszcze trenować będzie milion.

Bo czasem możemy odpuszczać. Możesz sobie powiedzieć: „Okey, dzisiaj nie chcę się awanturować z moim dzieckiem, bo nie mam na to zasobów. Nie wiem, co się dzieje, nie umiem do niego dotrzeć, nie umiem trafić. Dobra, rozpakuje tę jedną zmywarkę z miliona tych kolejnych, które będą”. W ten sposób też pokażesz dziecku, że warto czasem odpuścić. 

W Pozytywnej Dyscyplinie na początek mamy 52 Karty Narzędzi Wychowawczych. To nie są wszystkie narzędzia, które w ogóle istnieją w Pozytywnej Dyscyplinie. Skoro masz 52, to dlaczego nie zrezygnować z krzyku, awanturowania się? Nawet nie wspominam o biciu, bo to już jest nielegalne. Jeśli zauważasz, że masz z tym problem, to marsz do psychologa po wsparcie. 

Pozytywne rodzicielstwo jest rodzicielstwem, w którym mamy więcej wyborów, więcej opcji, więcej relacji, wolniej żyjemy i mamy więcej frajdy. Oczywiście możesz się teraz buntować, że przecież życie wymaga od nas tego czy tamtego, trzeba to czy tamto, czy te wszystkie prace domowe trzeba robić. Też tam byłam! I w którymś momencie pomyślałam, że zacznę odpuszczać. 

Do czego doprowadzi taki nacisk? Jak szkoła dokręca moim dzieciom śrubkę, co będzie jeśli ja będę im jeszcze dokręcać śrubkę w domu? Mamy badania dotyczące stanu psychiatrii w Polsce, stanu psychologicznego naszych dzieci i ilości samobójstw. Jeśli nic nie zmienię, to właśnie tam dojedziemy. Czy tego chcę? Czy może jednak będę kwestionować ten system i pozwolę mojej córce nie pójść do szkoły, jak mówi, że jest zmęczona? Od czasu do czasu, przecież wiem, że jest obowiązkowym dzieckiem. 

A jeśli dziecko naprawdę nie daje rady, to bardzo ważne jest, żebyście korzystali ze wsparcia specjalistów. Nie jesteśmy alfą i omegą. Nie znamy się na wszystkim, ale jesteśmy tutaj, ja i wszyscy edukatorzy Pozytywnej Dyscypliny dla dobra naszych dzieci. Tak naprawdę tu nie chodzi o odpuszczanie, tylko chodzi o to, aby dziecko miało kompetencje, żeby zmierzyć się z różnymi wyzwaniami. Jeśli nie jest w stanie systematycznie mierzyć się z różnymi wyzwaniami, to coś się u niego dzieje, skoro tych kompetencji nie ma albo ich nie wykorzystuje. Jeśli samodzielnie nie jesteś w stanie sobie z tym poradzić, to marsz do specjalisty – pedagog szkolny, psycholog szkolny. Naprawdę teraz jest trochę tych opcji. I to Ty musisz zadecydować. Nikt za Ciebie tego nie zrobi. To wiem na pewno. 

Co wynosisz z tego artykułu? Czego się uczysz? Co zmienia myślenie o celu wychowawczym z perspektywy tu i teraz na taką perspektywę długofalową?

Kiedy dzieci uczą się życiowych kompetencji, a my bardziej je prezentujemy mniej się wściekając, to wtedy zwrotnie dzieci generują coraz mniej codziennych wyzwań. Bo skoro umieją być coraz bardziej samodzielne, pewne siebie, asertywne, komunikatywne, to nie mają potrzeby się awanturować, mówią wprost: „Mamo, taka i taka sytuacja. Obiecałaś mi, nie zrobiłaś, jestem na Ciebie zła” i możemy to wtedy rozwiązać. Dzieci mają prawo się na nas złościć. My mamy prawo czasem złościć się na nasze dzieci. To nie oznacza, że mamy prawo się na nie drzeć. 

Dobra, z czym wychodzisz? Czego się uczysz? Co było dla Ciebie ważne? Napisz mi proszę w komentarzu, czego Ci brakowało, jakie pojawiły się w Twojej głowie pytania.

Co dalej?

Pobierz darmowy

pierwszy rozdział każdej książki

Sprawdzam
Zapisz się

do naszego newslettera

Zapisuję się
Sprawdź

co dzieje się na naszej grupie na FB

Sprawdzam

Zobacz również

crossmenu