Listopad to miesiąc, który rodzicom małych dzieci kojarzy się głównie z… infekcjami. Katar, kaszel i gorączka to niemal nieodłączni towarzysze krótkich, szarych dni. Chore dziecko w domu staje się codziennością.
A co, gdy do tych wszystkich „gilów” dochodzi konieczność pracy zdalnej z domu? W takiej sytuacji wielu rodziców czuje, jakby próbowali żonglować dwunastoma piłeczkami na raz, jednocześnie balansując na linie.
Czasami pojawia się pytanie: Jak to wszystko pogodzić i nie zwariować? Czy w ogóle da się skutecznie pracować, jednocześnie mając w domu chore dziecko? A może warto odpuścić pewne rzeczy i skupić się na tym, co najważniejsze?
W tym artykule zapytałam mamy z naszego zespołu – weteranki „domowego survivalu” – o ich sprawdzone sposoby na łączenie pracy z domu i opieki nad chorującymi dziećmi. Dowiedz się, jakie rozwiązania im się sprawdziły, czego unikają i jak radzą sobie z poczuciem winy oraz presją. Może znajdziesz wśród ich historii inspirację, by trochę odetchnąć, zyskać więcej spokoju i przejść przez ten czas z uśmiechem (przynajmniej od czasu do czasu 😉).
Zapraszam do lektury – niech ten artykuł będzie Twoją dawką wsparcia i otuchy w tym trudnym okresie!
„Jak pewnie wiecie mam trójkę dzieci 14-latka 12-latkę i czterolatka i tak gile nie są mi obce jak każdej mamie dzieciaków. Gdy moje starsze dzieci były młodsze, właśnie w wieku przedszkolnym, to zwykle już wtedy pracowałam w domu zdalnie więc potrzebowałam tej przestrzeni na spokojną pracę. Każde dziecko było inne i z każdym dzieckiem trochę inaczej sobie radziłam
Jeśli chciałam danego dnia jednak popracować a dziecko musiało zostać w domu i nie pójść do przedszkola to musiałam wykorzystywać różne sposoby. Z Antkiem, najstarszym synem, było chyba najprościej. On rzeczywiście dobrze reagował na plany można było z nim usiąść, zaplanować czym on się będzie bawił po kolei w swoim pokoju Wyjmowałam mu te wszystkie zabawki i w pewien sposób miałam tę godzinę czy pół godziny dla siebie. Po tym czasie przychodziłam i to był ten moment kiedy przychodzę do dziecka i sprawdzam. Widzę, że ułożył klocki, więc to jest moment na to, żeby z nim pogadać, zamienić słowo. Może coś zjeść i zaplanować dalszy dzień tak, żeby i on wiedział, co może robić tego dnia i żebym ja wiedziała, że mam trochę przestrzeni sama dla siebie.
Z Zuzią było już troszeczkę trudniej bo ona jest super kontaktowym człowiekiem i zawsze potrzebowała być blisko. W związku z tym dawałam jej kolorowankę, siedziałyśmy obok siebie i próbowałam pracować. Czasem to działało, czasem na chwilę zajęła się tą kolorowanką, a czasem po prostu potrzebowała cały czas trajkotać, mówić, szczebiotać i po prostu nie dawałam rady.
I to był też moment kiedy stwierdziłam, że jednak potrzebuję wsparcia opiekunki. Czasem była to stała osoba, ale zdarzało się, że była to osoba z tak zwanej łapanki, która po prostu przychodziła do nas do domu. Kiedy pracowałam w jednym pomieszczeniu ta osoba zajmowała się dziećmi przez kilka godzin w drugim pokoju. No i tak sobie właśnie radziłam, bo też wychodzę z założenia, że mój komfort i moje potrzeby, żeby się realizować i pracować są również bardzo ważne.
W tym momencie, przy trzecim dziecku staram się to organizować podobnie, ponieważ pracy jest coraz więcej, firma się rozwija, a ja mam swoje zobowiązania. Więc jeśli tylko jest taka możliwość to proszę jakąś osobę, żeby zaopiekowała się moim dzieckiem.
Przepraszam nie są to może jakieś super odkrywcze pomysły na zajęcie się dzieckiem wtedy kiedy trzeba pracować, ale z drugiej strony mam nadzieję, że zainspirują Was do tego, że Wy też jesteście ważne i Wy też potrzebujecie pracować. Nawet jeśli to wymaga zainwestowania jakichś pieniędzy, to warto zaryzykować. Zaryzykować to, że przyjdzie do domu nowa osoba, która może nie zna Waszych dzieci. Zaryzykować to, że te pieniądze zostaną wydane w imię Waszego komfortu i tego, że Wasza praca i życie też są ważne. Pewnie, czasem są też takie dni kiedy odkładam pracę na później i zajmuje się dzieciakami. Korzystam z tego, że jesteśmy razem i wygłupiamy się, wariujemy, czy też się bawimy.
Jakie tu są narzędzia Pozytywnej Dyscypliny? Moje ulubione planowanie! Planowanie i jeszcze raz planowanie razem z dzieckiem na rysunkowych kolorowych planach. Tak, żeby dziecko wiedziało, co się będzie działo, czego ja od niego potrzebuję, jak może się zająć i kiedy może się spotkać z mamą w przerwach między zabawami i moją pracą.
Moja praca, to nie jest tylko praca biurowa, ale są to też spotkania z ludźmi i wtedy wywieszałam na moich drzwiach wielki czerwony znak: „Nie wchodzić!”. Umawiałam się z dzieckiem co będzie przez tę godzinę robić, kiedy nie mogłam absolutnie poświęcić mu uwagi. Trenowaliśmy to wcześniej, ustalaliśmy co zrobi jeśli będzie czegoś potrzebować, czego może potrzebować, jakie są hasła alarmowe, jak cichutko się otwiera drzwi. To też jest taki sposób na radzenie sobie z gilami i pomaganie i sobie i dziecku, które jest w domu.
No i pamiętanie o tym, że dzieci zachowują się źle kiedy czują się źle. Czyli jeśli dziecko, które czuje się źle, zachowuje się źle, to nie jest absolutnie wymierzone we mnie. Potrzebuję wtedy jeszcze więcej zasobów, potrzebuję wolnego popołudnia. Jeśli zajmuje się takim dzieckiem potrzebuję też dbać o siebie i potrzebuję dystansować się od tych histerii i awantur, żeby nie dać się zwariować.
Trzymam za Was kciuki! Listopad już idzie ku końcowi, liczę na to, że już teraz będzie tylko lepiej. Trzymajcie się!”
Joanna Baranowska – prekursorka Pozytywnej Dyscypliny
„Od ponad miesiąca jestem mamą dwójki dzieci: sześcioletniego syna i miesięcznej córki. Zmagam się z prawdziwym chaosem: jedno dziecko chore, drugie wciąż wymaga opieki niemal 24/7, a praca zdalna nie czeka. Pierwsze dni to próba ogarnięcia wszystkiego naraz, co szybko prowadziło do frustracji i wyczerpania. Znalazłam jednak kilka sposobów, które pomogły mi odzyskać kontrolę nad codziennością:
Dzięki tym drobnym zmianom zaczynam odnajdywać równowagę – choć każdy dzień wciąż bywa wyzwaniem, to mam poczucie, że nie muszę być idealna, by dawać z siebie to, co najlepsze”
Milena
Mam dwójkę dzieci – syn jest w trzeciej klasie podstawówki, a córka ma prawie 5 lat. Praca z domu, kiedy jedno z nich choruje, to dla mnie zawsze wielkie wyzwanie – jesteśmy neuroróżnorodną rodziną i każde z nas ma inne potrzeby i możliwości sensoryczne. Każdy dzień to mieszanka zadań do pracy, gorączek, „Mamo, mogę coś zjeść?” i moich własnych prób złapania oddechu w tym szaleństwie.
W takich chwilach ratują mnie małe „systemy ratunkowe”, które wprowadziłam w naszym domu:
Nie jest to perfekcyjne rozwiązanie – dzieci są różne, dni bywają różne. Ale nauczyłam się jednego: kiedy odpuszczam perfekcjonizm i znajduję balans między pracą a byciem mamą, dzień mija jakoś spokojniej.
Marta
Planowanie, czas specjalny, wspólne szukanie rozwiązań to zaledwie trzy narzędzia z wielu innych, które oferuje Pozytywna Dyscyplina. Te proste, ale skuteczne strategie nie tylko pomagają przetrwać trudne dni z chorym dzieckiem, ale też wzmacniają naszą relację, budując zaufanie i bliskość.
Jeśli czujesz, że chcesz wprowadzić więcej harmonii do swojego rodzicielstwa, ale brakuje Ci konkretnych wskazówek – zajrzyj do naszego sklepu. Znajdziesz tam między innymi bestsellerowe książki „Pozytywna Dyscyplina od A do Z” czy „Jak przestać walczyć z dzieckiem?”. To prawdziwe skarbnice wiedzy, pełne praktycznych porad na codzienne wyzwania rodzicielskie. A jeśli potrzebujesz bardziej uporządkowanego podejścia, polecamy nasz kurs „Rodzic w nurcie Pozytywnej Dyscypliny” – idealny na start!
Tylko teraz z okazji Black Week stworzyłyśmy specjalny zestaw – „Rodzic w nurcie Pozytywnej Dyscypliny – mniej awantur, więcej współpracy”. Znajdziesz w nim kurs podstawowy z Pozytywnej Dyscypliny, o którym pisałam wyżej, dwie książki, Karty Narzędzi i smycz z naszym flagowym hasłem. Całość jest tańsza aż o 53%!
Nie musisz być w tym wszystkim sama – z Pozytywną Dyscypliną łatwiej znaleźć równowagę między obowiązkami a potrzebami całej rodziny.