Koszyk
Produkt dodany do koszyka Produkt zaktualizowany Produkt usunięty z koszyka Brak produktu na magazynie Podaj prawidłową ilość

Brak produktów w koszyku.

Bliźniaki przedszkolaki i codzienne wyzwania.

Reading Time: 7 minutes

Kiedy moje bliźnięta przyszły na świat, z jednej strony czułam ogromną radość, a z drugiej zastanawiałam się, co mnie czeka. Przed rodzicami bliźniaków stoi wiele wyzwań: podwójna wyprawka, podwójne wydatki, podwójne obowiązki, ale też inne, mniej oczywiste, jak rozróżnianie bliźniaków, ryzyko porównywania, ciągłe godzenie czy okazywanie miłości tak, aby każde czuło się ważne, akceptowane i kochane bezwarunkowo. Bliźnięta są jak rówieśnicy pod jednym dachem, dlatego wymagają takiego samego wsparcia  i zaangażowania. Z jednej strony od urodzenia mają towarzysza zabaw, przyjaźnią się, a z drugiej rywalizują. Jak dać im do zrozumienia, że kochamy je równie mocno? Co robić, gdy ciągle zabiegają o naszą uwagę, biją się, kłócą i przezywają? Może chcą, żeby je często wyręczać? Jak znaleźć w sobie siłę, żeby temu wszystkiemu sprostać? 

 

Jestem mamą 3,5-letnich bliźniaków, Kacperka i Wojtusia, którzy niedawno zaczęli przygodę z przedszkolem. Ponieważ są wcześniakami i wymagają wsparcia, od urodzenia uczestniczymy w zajęciach wczesnego wspomagania rozwoju dziecka i spotykamy się z różnymi specjalistami. Od początku, poza sposobami na organizację dnia, szukałam metod i narzędzi, które pomogą mi w rodzicielskich wyzwaniach. Na zajęciach z dziećmi pani psycholog proponowała mi różne książki. Tak trafiłam między innymi na Pozytywną Dyscyplinę, metodę wychowawczą opartą na wzajemnym szacunku, uczącą rodziców, jak być jednocześnie uprzejmym i wymagającym. Książkę przeczytałam jednym tchem, bo czegoś takiego szukałam. Zgodnie z tą metodą bierze się pod uwagę to, co dziecko myśli, czuje i na jakim jest poziomie rozwoju. Kierując się wskazaniami z Pozytywnej Dyscypliny uczymy się, jak podążać za dzieckiem i jednocześnie mądrze nim kierować. Dowiadujemy się o istnieniu mnóstwa rodzicielskich narzędzi, między którymi możemy wybierać, testować i skutecznie działać (książka)

Wybrałam kilka sytuacji z życia bliźniąt, żeby pokazać, jakie rozwiązania sprawdzają się u nas.   

  

 

Czy kochacie mnie równie mocno?

Bliźniaki to dwoje dzieci w tym samym wieku, które chcą być traktowane jednakowo, a jeśli nie, to przynajmniej sprawiedliwie (jak byśmy tej sprawiedliwości nie rozumieli). Jako mama zastanawiam się, czy w ogóle jest to możliwe, tyle samo przytulać, zwracać uwagę, kochać tak samo. Co w sytuacji, kiedy jeden bliźniak potrzebuje większego wsparcia czy specjalnej opieki? 

 

No właśnie… W mojej sytuacji pojawiły się też wyzwania związane z wcześniactwem, wizytami lekarskimi i intensywną rehabilitacją u jednego z chłopców. Spędzałam więcej czasu z Wojtusiem, wożąc go i uczestnicząc razem z nim w zajęciach. Traktowałam to jako nasz wspólnie spędzony czas. Kiedy wracałam do Kacpra, chciałam mu to wynagrodzić. Jednak Wojtek bardzo szybko dał mi do zrozumienia, że czuje się zazdrosny. Nie odbierał czasu spędzonego na wizytach, jako dedykowanego dla niego. W sumie logiczne, nie byliśmy sami tylko z terapeutą, a Wojtek nie miał wpływu na to czym będziemy się zajmować. 

 

Uświadomiłam sobie, że dążenie do takiej równości jest trudne do osiągnięcia i lepiej skupić się na potrzebach każdego z dzieci. Czasem jeden ma ochotę pobawić się z mamą albo z tatą, podczas gdy drugi skupiony jest mocno na samodzielnej zabawie. Jest ogromna różnica między „kocham Was tak samo” a „kocham Cię i uwielbiam z Tobą spędzać czas”. Dla bliźniaków ważny jest nie tylko czas spędzony wspólnie z rodziną, ale czas spędzony z każdym z nich z osobna. 

 

Nic bardziej dosadnie nie pokazuje dziecku naszej miłości, niż wspólnie spędzony czas. Do tego służy wspaniałe narzędzie Pozytywnej Dyscypliny, jedno z moich ulubionych – SPECJALNY CZAS DLA DZIECKA. Pomaga zaspokoić poczucie przynależności i znaczenia, która jest najważniejszą potrzebą każdego człowieka w rozumieniu Pozytywnej Dyscypliny. Jest to czas spędzony wspólnie na aktywnościach, podczas którego koncentrujemy 100% naszej uwagi na dziecku. Dla mnie są to chwile kreatywnej zabawy, wprowadzania elementów, które wspomagają rozwój dzieci, takich jak zabawa w ruchu. Tata bawi się z bliźniętami w zupełnie inny sposób, z dużą dozą spontaniczności i humoru. Szukam z moim synem (jednym i drugim)i czegoś, co obydwoje lubimy. Wyłączamy telefon, inne obowiązki odkładam na później, jesteśmy tu i teraz dla dzieci. Wymieniamy się z mężem i specjalny czas jest wpisany w nasz codzienny grafik. 
Na specjalny czas może składać się kilkanaście minut codziennej zabawy – u przedszkolaków, lub dłuższy czas, raz, dwa razy w tygodniu u dzieci szkolnych. Oprócz tego spędzamy przecież z nimi czas podczas zakupów, prac domowych i posiłków.

 

Jeśli pojawia się zazdrość albo zranienie, to może być sygnał, że dziecko czuje się dla nas mniej ważne. Może właśnie czegoś oczekiwało z naszej strony, a my tego nie zauważyliśmy. Wystarczy oderwać się od tego, co robimy i skupić się na dziecku, okazać mu empatię. To kolejne narzędzie – BĄDŹ UWAŻNY W STOSUNKU DO DZIECKA. Spraw, żeby poczuło, że jest ważniejsze od czegokolwiek innego, co mógłbyś robić. Czasem wystarczy rozmowa, przytulenie albo specjalny czas razem. 

 

Mamo, tato, popatrz tylko na mnie!

Bliźniaki często rywalizują o uwagę rodziców. Przyklejają się do nogi, ciągle potrzebują pomocy czy mówią jednocześnie. Uczę ich naprzemienności, tego żeby nie mówili do mnie w tym samym czasie. Do czekania na swoją kolej można przyzwyczajać ich przez zabawę, kiedy rzucamy piłką do siebie albo gramy w jakąś grę dla dzieci. Zachęcam ich też do zdobywania mojej uwagi w pożyteczny sposób, poprzez zaangażowanie w różne zadania. PROSZĘ DZIECI O POMOC i jednocześnie daję im okazję, żeby stały się bardziej zaradne i miały swój wkład w życie rodziny. Trzylatki potrafią już sporo rzeczy zrobić same. Dla rodziców bliźniaków to ważne, bo każdą rzecz robimy podwójnie. Kiedy zabieram je na zakupy, każdy z chłopców bierze swój malutki wózek i wrzuca do niego produkty narysowane wcześniej na liście. Gdy coś się rozsypie, zamiatają to, mając przy tym świetną zabawę. Tacie pomagają w drobnych naprawach, przyglądając się i podając narzędzia. Po każdej takiej pomocy dziękujemy im za ich pomoc i wkład. Zauważamy też i doceniamy, kiedy pomagają sobie nawzajem. Gdy im dziękujemy widać, że są z siebie dumni. (Pamiętajcie że w Pozytywnej Dyscyplinie nie umniejszamy poczucia dumy dając nagrody).

 

Co jeszcze zrobić, gdy dzieci dopominają się uwagi?

Czasem wystarczy drobny GEST jak głaskanie, czy przytulenie, żeby dać do zrozumienia:  „widzę Cię!”. Przy małych dzieciach działa też PRZEKIEROWANIE UWAGI . Często wymyślam im jakieś zajęcie, żeby ich zainteresować. . Bliźnięta uwielbiają napełniać pojemniki z żywnością, zabawa w przesypywanie zajmuje dłuższą chwilę. Zachęcam też do samodzielnej zabawy – „Widzę, że trudno Ci zaczekać. Kiedy skończę, możemy się razem pobawić. Spróbuj pobawić się teraz sam, albo zobacz co robi brat.” 

 

Każdy zalewani nadmierną potrzebą uwagi rodzice zaczynają odczuwać irytację, rozdrażnienie, zmartwienie albo poczucie winy, prawdopodobnie chodzi błędną strategię pozyskiwania przynależności i znaczenia. Dziecko wierzy wtedy, że jest ważne tylko wtedy, gdy się nim zajmujemy. Ma błędne przekonanie o tym, że przynależy tylko wtedy, gdy traktujemy je w szczególny sposób. Więcej informacji o Błędnych celach znajdziesz w książce Pozytywna Dyscyplina.

Podobnym sygnałem może być proszenie dzieci o wyręczanie ich. Z jednej strony czujemy się potrzebni, kiedy wykonujemy rzeczy, które dzieci mogą zrobić same. Jednak w ten sposób sprawiamy, że stają się od nas zależne. Zamiast ratować dzieci, złościć się albo “robić za nie”, bo będzie szybciej i łatwiej,  POKAZUJĘ, ŻE W NIE WIERZĘ. „Potrafisz już założyć buty, wierzę w Ciebie”. Jeśli nie jestem przekonana, że wie jak to zrobić, to POŚWIĘCAM CZAS NA UCZENIE. Pokazuję dziecku, jakbym ja wykonała daną czynność, rozdzielam zadanie na małe kroki, a potem przekazuję dziecku pałeczkę. 

 

Od rywalizacji do przyjaźni

Dwie osoby, które czasem wyglądają identycznie i mają tę samą datę urodzenia, mogą mieć całkiem odmienne temperamenty. Choć się kochają, kłótnie są na porządku dziennym. Właściwie czemu się dziwić, skoro przedszkolaki nie potrafią się dzielić, są z natury egocentrykami. Nie potrafią zrozumieć świata z czyjegoś punktu widzenia, a już na pewno wczuć się w czyjeś emocje. Częste kłótnie między bliźniakami, możemy zminimalizować nie starając się ocenić po czyjej stronie stoi racja: Zamiast tego Pozytywna Dyscyplina mówi o 3W: 

 

  • wyjdź np.zaglądam do ich pokoju i bez słowa wychodzę, pokazując, że nie będę się wtrącać
  • wytrzymaj – jestem obok, ale nie interweniuję (oczywiście do czasu, gdy dochodzi do bójki, drapania, a nawet gryzienia i przestaje to już być bezpieczne i zabawne, a ja zwyczajnie zaczynam się bać o ich zdrowie)
  • wyproś ich – proszę dzieci o rozwiązanie konfliktu we własnym zakresie, jednocześnie prosząc ich o opuszczenie mojego pokoju.

 

(więcej o strategii 3W w książce Pozytywna Dyscyplina)

 

Dlaczego jeszcze dzieci się kłócą?

Dzieci często kłócą się o te same zabawki, czasem robią sobie na złość albo potrzebują przestrzeni, tylko nie potrafią tego zakomunikować. Moi chłopcy też mają różne potrzeby związane z sensoryką i potrzebują intensywnych zabaw, kończą w bójkach. Możemy zamiast tego zaproponować bitwę na poduszki, czy zapasy na łóżku, wcześniej ustalając bezpieczne zasady takich zabaw. 

 

 Trudności czy trenowanie umiejętności

Kłótnie dzieci sygnalizują też po prostu to, że dzieci nie potrafią jeszcze rozwiązywać swoich sporów inaczej. Konflikty to okazja do treningu umiejętności społecznych, takich jak: negocjacje, szukanie rozwiązań, asertywność czy komunikowanie swoich potrzeb. Uwielbiam pełnić rolę mediatora, nie osądzam żadnego, bo nie wiem, co wydarzyło się wcześniej. W konfliktach TRAKTUJĘ SWOJE DZIECI JEDNAKOWO. Reaguję stanowczo, kiedy się biją, czasem rozdzielam fizycznie. Jeśli  są w stanie rozmawiać, to zadaję pytania:. Co się wydarzyło? Czego każdy z nich potrzebuje? Jaki macie pomysł na rozwiązanie? Pomagam nazwać ich uczucia i próbuję dowiedzieć się, co chcą osiągnąć. Nigdy nie osądzam i nie szukam winnego. Pozytywna Dyscyplina nauczyła mnie starać się wejść w buty dziecka i spojrzeć na daną sytuację z jego perspektywy. 

 

Gdy dzieci nie mogą się dogadać, zachęcam je do skorzystania z przerwy. To kolejnego  narzędzie, z którego często korzystam – czyli POZYTYWNA PRZERWA. Nie ma ona nic wspólnego z wysłaniem dziecka do pokoju, żeby przemyślało swoje zachowanie. Możecie być pewni, że nie przemyśli. Przy takich małych dzieciach towarzyszę im, idziemy do innego pokoju i zabieramy ze sobą ulubione zabawki. Chodzi o to, żeby dziecko odzyskało lepsze samopoczucie. Nie myślimy racjonalnie, kiedy buzują w nas nieprzyjemne emocje. Jeśli nie damy sobie czasu, aby ochłonąć, nie będziemy w stanie nic sensownego wymyślić. Kiedy dzieci czują się lepiej, łatwiej przychodzą do głowy różne rozwiązania. Trzylatki też to potrafią, sama się o tym przekonałam. Kiedy bliźniaki kłóciły się o bajki w telewizji, Kacper zaproponował, żeby mu puścić bajkę na komputerze. Innym razem, gdy nie chcieli grać jedną piłką, to Wojtek poszedł po drugą. Kiedy Kacperek nie chciał pożyczyć latarki, którą co dopiero odkrył, drugi chciał go zachęcić jakąś swoją zabawką na wymianę.  To naprawdę niesamowite. Dzieci najlepiej uczą się przez naśladowanie, więc ja sama często korzystam z pozytywnej przerwy mówiąc, że bardzo się zdenerwowałam i potrzebuję pobyć chwilę sama, aby poczuć się lepiej. 

 

Więcej o dziecięcych kłótniach i bólach w artykule “Moje dzieci się kłócą – 5 sposobów, jak pomóc rodzeństwie budować pozytywne relacje”.

 

Rodzice też są ważni

Nie ma szans, żeby jeden rodzic zajmował się wszystkim na pełnych obrotach i nie mając ani chwili na odpoczynek. Pozytywna Dyscyplina mówi DBAJ O SIEBIE. Potrzebujemy raz na jakiś czas zmieniać się z kimś,  żeby oderwać się choć na chwilę od obowiązków i opieki nad dziećmi. Z pustego i Salomon nie naleje. Na codzień opieką zamieniacie się z mężem, ale wsparcie niejedno ma imię. To może być niania, czy sąsiadka, która też ma dzieci. U nas na osiedlu założyłyśmy z mamami grupę i czasem wymieniamy się opieką nad dziećmi. Pomóc może starsza pani z sąsiedztwa, lub babcia. A może znaleźć kogoś do pomocy w domu, zatrudnić panią do sprzątania, która jest wdzięczna, że sobie dorobi a my choć na chwilę odetchniemy. Jeżeli jesteśmy przemęczeni, przerzucamy wówczas swoje emocje na inne osoby i stajemy się krytyczni. Jesteśmy sfrustrowani i brakuje nam cierpliwości, o pozytywnym podejściu już nie wspomnę. Potrzebujemy się zregenerować, zrobić coś przyjemnego dla siebie (więcej o dbaniu o siebie przeczytasz  w artykule: Jak być dobrym dla siebie, czyli rodzicu też jesteś ważny). W tym codziennym biegu, jeśli potrafimy się zatrzymać i przez chwilę pomyśleć, czego teraz potrzebujemy najbardziej, to nigdy nie będzie to czas stracony. Relaksu, bliskości z partnerem, rozwoju, a może rozrywki? Często mamy stawiają swoje potrzeby na ostatnim miejscu. Nie potrafią poprosić o pomoc czy komunikować swoich potrzeb. Wszyscy członkowie rodziny są ważni i ich potrzeby są równie ważne. Szanując siebie, dajemy przykład dzieciom. Spokojni i wypoczęci będziecie mieć więcej cierpliwości do dziecka i więcej pozytywnej energii do działania, a rodzicielstwo będzie dawało więcej radości.  

 

Anna Niebylska, certyfikowana edukatora Pozytywnej Dyscypliny dla rodziców, absolwentka rocznego studium Porozumienia bez Przemocy opartego na komunikacji empatycznej,  studentka psychologii i blogerka (https://www.skarbymamy.pl/ ). Szczęśliwa mama bliźniaków Kacpra i Wojtka, z którymi uczestniczy w zajęciach wczesnego rozwoju dziecka. Pasjonatka rozwoju, uwielbia czytać i ciągle poszerza wiedzę na różnego rodzaju warsztatach. 

Co dalej?

Pobierz darmowy

pierwszy rozdział każdej książki

Sprawdzam
Zapisz się

do naszego newslettera

Zapisuję się
Sprawdź

co dzieje się na naszej grupie na FB

Sprawdzam

Zobacz również

crossmenu